[singlepic id=508 w=320 h=260 float=left]
Do ulubionych zwrotów autorów prac poświęconych historii medycyny, jak również doniesień z innych dziedzin należą m.in. sformułowania takie jak: „niespotykany postęp medycyny” lub „dynamiczne zmiany w leczeniu …”. Bardzo często, nawet uważny Czytelnik przebiega te i podobne frazy jedynie z głębokim przekonaniem o ich prawdziwości i oczywistości. Chwila refleksji nie zmienia oceny, tym nie mniej często prowokuje do zadania pytań o istotę przemian, ich treść i sens. Pośród ogromnej ilości dostępnych źródeł i informacji nie łatwo odnaleźć te, które mają istotne znaczenie dla przemyśleń. Historia zamykana jest często w ogólnikach, zgrabnych z punktu widzenia literackiego, niestety mniej wartościowych pod względem treści, w nich zawartych.
W poprzednim spotkaniu z tajemnicami z muzealnej półki przedstawiliśmy aparat do znieczulania Romulus, wprowadzenie, którego stanowiło istotny krok w rozwoju anestezjologii – w latach pięćdziesiątych specjalność ta dopiero kształtowała się Polsce. Lekarze wyznaczeni do prowadzenia znieczulenia określani byli mianem narkotyzerów, bowiem podawali lub „zadawali” narkozę. Termin „znieczulenie” pojawiał się wówczas w publikacjach, ale potrzeba było kolejnych kilku lat by stał się popularniejszym od „narkozy”
Rozwój chirurgii dziecięcej jest procesem pasjonującym z wielu powodów. Jednym z nich jest stosunkowo późne wyodrębnienie tej specjalności z chirurgii ogólnej, w okresie jej wielkich zmian od lat dwudziestych do późnych pięćdziesiątych XX wieku [w istocie cały ubiegły wiek to czas niespodziewanych, spektakularnych zmian i unikalnego postępu całej medycyny]. W przeciągu zaledwie kilkudziesięciu lat chirurdzy dziecięcy przeszli od prób przeniesienia na dzieci doświadczeń chirurgii ogólnej do stworzenia całkowicie odrębnych zasad leczenia operacyjnego dzieci. A wśród nich noworodków i niemowląt. Nie bez przyczyny mówi się, że chirurgia noworodka to „perła w koronie” chirurgii dziecięcej i najważniejszy argument za kształceniem chirurgów w tej dziedzinie.
Na wstępie poruszyliśmy kwestię ogólników i pięknych zdań w opowieści historycznej. Nasz cykl prezentuje drobiazgi, „artefakty” posługując się językiem muzealników, ukryte na półce, rzadko lśniące i wybitnej urody, tym nie mniej istotne dla historii medycyny i Naszego Uniwersytetu. Strony książki będącej bohaterką tego odcinka „Tajemnic…” są pożółkłe, ich brzegi postrzępione, tym nie mniej to właśnie one a dokładnie strona 62 przynosi informacje doskonale puentujące rozważania na temat literatury i postępu.[singlepic id=509 w=280 h=220 float=right]
Prof. Jan Eustachy Kossakowski uznawany jest powszechnie za ojca polskiej chirurgii dziecięcej. Już przed drugą wojną światową, jako jedna z dwóch osób z Polski uzyskał w Paryżu specjalizację z chirurgii dziecięcej. Od 1937 r. przygotowywał do druku podręcznik na temat leczenia operacyjnego noworodków i niemowląt. Dopiero jednak w 1949 możliwe było opublikowanie tego bardzo ważnego działa, na skutek działań wojennych, w formie znacznie zubożonej. Tym nie mniej „Wskazania do zabiegów chirurgicznych u noworodków i niemowląt” to podręcznik, będący przez wiele lat podstawową lekturę młodych chirurgów dziecięcych. Wspomniana strona 62… Dziś niezmiernie trudno wyobrazić sobie jakikolwiek zabieg u dziecka bez odpowiedniego znieczulenia. W 1949 r. sprawa wyglądała inaczej. Pozostawiając Czytelnikom „Tajemnic…” zapoznanie się z ówczesnymi zasadami leczenie operacyjnego dzieci do 4 doby życia, dodamy, iż w kolejnych chirurgii dziecięcej wydanych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zalecenia dotyczące operacji w noworodków stały się już zupełnie inne. Postęp i zmiana poglądów dokonała się w przeciągu kilku lat.